nie daje juz rady

Nie daję sobie już rady!pomocy! nerwlek 13.05.14, 13:39 Od miesiaca około jestem na lekach psychotropach, po wizycie u psychiatry dowiedziałam się że mam - zaburzenie depresyjne o podłożu nerwicowo lękowym. Ku*wa, już nie daje rady, od 4 miesięcy też twardo siłownia i staram się zdrowo jeść, sport te sprawy. Na pewno muszę odpuścić alkohol na stałe, bo to nie pomaga, chociaż kiedyś na te lęki pomagało. Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi. nie daje rady Przez Gość mamdosyc :(, Grudzień 3, 2012 w Po 30-tce (Życie dojrzałe) Nie wiem co mam robić. Od 2 lat nie mam pracy ale według mnie to nie jest problem. Problemem jest to że nie mogę pracować ponieważ nie mogę skupić się na czymś dłużej. Nie wiem co mam pisać. Jako jestem w 6 miesiacu ciazy, wczesniej tez mialam ciagle placze, zly humor, snulam sie jak cien, nawet dobre usg mnie nie cieszylo. teraz juz mnie wszystko przerasta- sytuacja w domu, brak Wie Kann Ich Ein Mann Kennenlernen. #1 Gość_wakabayashi_* Napisano 25 lipiec 2016 - 09:46 Cześć, 12 lat temu stwierdzono u mnie nerwice natręctw. Od tamtego momentu przeżyłem bardzo wiele ciężkich chwil, ale starałem się myśleć, że będzie lepiej i zawsze próbowałem coś zrobić, żeby tak było. Cały czas mam uczucie, że kosztowało mnie to zbyt wiele energii, a moje życie nie idzie w tym kierunku w jakim bym chciał i jestem coraz bardziej nieszczęśliwy. W sumie doszedłem do takiego momentu, że nic mi nie sprawia przyjemności i tak naprawdę nie cieszy. Dosłownie nic. Robię coś bo muszę, ale w środku jakbym miał bezgraniczną pustkę. Od 2 tygodni ciężko mi jest wstać z łóżka i praktycznie całymi dniami nic nie robię. A akurat jestem w takim momencie swojego życia, gdzie potrzebuję tak dużo siły jak nigdy wcześniej, a najchętniej chciałbym po prostu zniknąć. Często miewam myśli samobójcze jednak chyba nie jestem w stanie tego zrobić. Ogólnie miewam mega doły, które trwają dość długo od kilku dni do kilku tygodni. I jeszcze ta nerwica, która nie daje mi spokoju i sprawia, że najprostsze czynności i sytuacje są dla mnie uciążliwe, a czasami urastają do rangi życiowego wyzwania. Na zewnątrz nie daję, aż tak bardzo po sobie tego poznać, udaję, że jest ok, ale w środku przeżywam jakiś horror. Nie mam takiej osoby, która by to zrozumiała i potrafiła mi dać wsparcie. Dodatkowo zawsze jak czuję się lepiej i mam w sobie siłę, żeby wyjść na prostą to w moim życiu dzieję się coś co mnie dopija do podłogi. Czuję się jak na karuzeli i nawet nie wiem gdzie te wszystkie lata mi umknęły;( Do góry #2 Magda95 Magda95 Nowy uczestnik Bywalec 48 postów Imię:Magdalena Płeć:Kobieta @Przywołaj Napisano 25 lipiec 2016 - 14:04 Wiem co czujesz, ja też nie daje po sobie poznać ze jest mi bardzo źle i cierpię bo przekonałam się ze nie warto bo nikogo to nie obchodzi tak naprawdę... A w środku mam prywatne trzęsienie ziemi Też brak mi kogoś obok kto by mnie zrozumiał, dał wsparcie Dlatego w akcie rozpaczy trafiłam dziś na to forum Do góry #3 Gość_wakabayashi_* Napisano 25 lipiec 2016 - 14:10 Wiem co czujesz, ja też nie daje po sobie poznać ze jest mi bardzo źle i cierpię bo przekonałam się ze nie warto bo nikogo to nie obchodzi tak naprawdę... A w środku mam prywatne trzęsienie ziemi Też brak mi kogoś obok kto by mnie zrozumiał, dał wsparcie Dlatego w akcie rozpaczy trafiłam dziś na to forum Widziałem, nawet odpisałem na Twój post. Też tu jestem w akcie desperacji. Do góry #4 Gość_Shelby_* Napisano 02 sierpień 2016 - 20:33 Karuzela...to strzał w dziesiątkę. Rano pobudka, w pracy na pełnych obrotach bo traktujesz to jak ucieczkę od myśli. Jazda bez trzymanki. Godz. 16. wsiadasz do auta, powrót do domu....i koniec, prąd odcięli. Jedyne na co Cię stać to położyć się do łóżka i marzyć o ciszy. Tylko o ciszy bo w głowie pustka. Pustka przeszyta lękiem przed hałasem. Serce wali jak szalone, kłucie w piersiach....proszę, nie mówcie nic do mnie...Zaraz wstanę, za chwilkę. Jak ciężko się zwlec...Muszę wstać, dzieci, kolacja....dlaczego nie mam sił !!!? Do góry Witaj, piszesz, że jesteś osobą niepełnoletnią, z czego można wnioskować, że jesteś właśnie w okresie dojrzewania. To bardzo trudny okres w życiu człowieka, o czym zapewne możesz się przekonać na własnej skórze. Zmianom ulegają nie tylko nasze ciała, ale również psychika. Zaczynamy więcej rozumieć, inaczej myśleć, jesteśmy bardziej świadomi. W okresie, w którym się znajdujesz, zupełnie normalne są wahania nastroju, płaczliwość czy niepokój. Jest to okres, w którym dużą wagę przykładamy do tego jak widzą nas inni. Staramy się dostosować do grupy rówieśniczej, zastanawiamy się czy wszystko z nami w porządku. Twoje lęki mogą wynikać z tego, że zaczynasz inaczej myśleć- abstrakcyjnie. Możesz sobie wyobrazić pewne zagrożenia, potrafisz myśleć pojęciami. Pamiętaj jednak, że są to tylko myśli, które nie muszą stanowić prawdy. W tym co piszesz widać dużo obawy o to czy wszystko z Tobą w porządku. To normalne, zwłaszcza w Twoim wieku, że potrzebujesz potwierdzenia ze strony otoczenia, że nie odstajesz od reszty. Pamiętaj jednak, że najważniejsze byś sama zaakceptowała siebie. Okres dojrzewania, to czas poszukiwania tożsamości, także seksualnej. To czas wzrostu popędu seksualnego i eksperymentowania na tym polu. Mogą pojawiać się fantazje erotyczne o charakterze homoseksualnym i heteroseksualnym. Jest to prawidłowy, naturalny proces, o który nie należy się martwić. Zachęcam Cie poszukania osoby dorosłej, z którą mogłabyś porozmawiać o swoich niepokojach. Może to być psycholog szkolny. Na podstawie Twojego opisu trudno stwierdzić czy to OCD, czy inny objaw nerwicy. Psycholog szkolny powinien w tej sprawie, przynajmniej wstępnej diagnozy pomoc, następnie pokieruje Cię dalej lub pomoże rozwiązać problem. Nie bój się rozmawiać z rodzicami, spróbuj im powiedzieć że to bardzo Cię meczy i czy mogliby Cię wysłuchać bo to dla Ciebie ważne. Pozdrawiamy serdecznie Zespół EwaCh Zarejestrowany Użytkownik Posty: 16 Rejestracja: 12 sierpnia 2018, o 22:23 Dzien dobry. Nie wiem od czego zaczac. Mam 41 lat i mam juz dosyc. Nie chce mi sie zyc ale nie dla siebie ale dla dzieci. By sie nie meczyly ze mna. Nerwice lękowa mam juz dlugo. Od 15 lat przyjmowalam effectin w roznych dawkach. Bylo raz lepiej- raz gorzej ale jakos funkcjonowalam. Bylam w malzenstwie, z ktorego mam syna, 12 lat sprawiajacego spore problemy z nauka, bardzo nieporadnego z ZAspergera. W tamtym malzenstwie czulam sie slabo. Nie kochalam meza, żyliśmy na zasadzie instytucji majac odmienne zdanie na kazdy temat. Rozwod byl szybki,syna wychowujemy w systemie naprzemiennym co powoduje spore problemy bo zupelnie inaczej podchodzimy do wszystkiego a ja od 2ch lat nie poznalam partnerki mojego ex meza, z ktora moje dziecko spedza 2 tygodnie kazdego miesiaca. Jest mi z tym bardzo zle. Sama jestem szczesliwie zakochana. Mam fajnego meza,z ktorym jestem szczera i ktory mnie wspiera we wszystkim, mamy malutka coreczke. Wydawaloby sie sielanka. Niestety moja ciaza, porod przypadl na absurdalny czas pandemii. W tym czasie nasza firma zaczyna przynosic coraz mniejsze i mniejsze dochody. Nic nie mozemy z tym zrobic, oboje staramy sie ratowac co sie da i jakos zarabiac. Syn z pierwszego malzenstwa zaczyna sprawiac coraz wieksze problemy. Kadego dnia sa skargi od nauczycieli, kompletna olewka szkoly i ignorancja mnie. Do tego zaczyna mowic do mnie jak jego ojciec a moj ex maz. Rodze corke ( dzuecko bardzo chcial maż- ja nie bylam przekonana) , nie odnajduje sie w roli matki chociaz kocham corke nad zycie. Zle znosze fizycznie i psychicznie zarowno ciaze jak i czas po ciazy. Chce z calej sily, staram sie ale ataki paniki staja sie gorsze i gorsze. Juz nie mam nad nimi kontroli . Praktycznie cale dnie spedzam w domu bo pandemia bojac sie zarazenia ( kilka smierci na covid w rodzinie i bliskim otoczeniu) oraz majac lęk dlugofalowy oraz ataki. Maz nie moze mnie zostawic sama z malenstwem. Moja psychiatra postanawia zmienic mi leki. Po 15 latach przyjmowania effectinu (najczesciej 150, nawet podczas obu ciaz)) daje mi 4 dni na zejscie z niego ( dzien 75, nic, 75, nic) a na 5 dzien dostaje sertagen w 50 mg. Mam sie ratowac lorafenem (benzo). Dostalam po 1 mg lorafenu. Nigdy nie bralam benzo, balam sie tych lekow. Balam sie wszystkiego co uzaleznia ( bo mialam w mlodosci incydent z ziolem) nie majac pojecia jak bardzo uzaleznil mnie effectin:( . I tak sie ratuje od 6 dni kiedy przyjmuje ten Sertagen tym benzo ( biore pol badz 1 mg). Inaczej odlatuje. Od ponad tygodnia nie moge praktycznie wstac z lozka, mam biegunke, swiat mi wiruje, mam takie ataki, ze leze na dywanie i marze by umrzec. Marze by to juz sie skonczylo. Juz nie wierze w wyleczenie, w normalnosc. To boli. Maz dzwoni do lekarki i pani twierdzi,ze tak ma byc i radzi bym „ograniczAla aktywnosc”... A ja juz nie mam aktywnosci. Mam problem by usmiechnac sie do dzieci, by pojsc do lazienki. Marze by pojsc do szpitala psychiatrycznego by nie meczyc dzieci i meza. By nie musieli tego sie jak warzywo, nikonu niepotrzebne. Na moja mame za bardzi nie moge liczyc. Jak przyjdzie pomoc przy dziecku to zostawia mnie w gorszej psychicznej rozsypce. Wg mnie tam jest poczatek mojej nerwicy bo mama jest wyjatkowo toksyczna, bila mnie bardzo, obarczaka wszystkimi niepowodzeniami, ale nie chce wracac do tego co bylo w dziecinstwie. Doszlam do czegos zupelnie sama, mialam (mam bo moze to wroci) dobra prace u siebie, śliczny dom, fajne dzieci i meza ktorego kocham nade wszystko. Nie chce tego stracic. Dlaczego tak zareagowalam? Czy to objawy braku effectinu, ktory juz dzialam coraz slabiej czy tak przyjmuje sie nowy lek? Czy ja juz zwyczajnie oszalalam? Dodam,ze w tzw clubowej mlodosci mialam kontakt z narkotykami ( ziolo glownue) ale nie bralam tego jakos stalei nie wiecej niz znajomi, ktorzy nie maja tego typu problemow jak ja. Przestalam brac narko z dnia na dzien bo mi sie odwidzialo i nigdy nie wrocilam, bez zadnych przykrych objawow. Pomóżcie zanim bedzie za pozno Aniaaa87 Zarejestrowany Użytkownik Posty: 289 Rejestracja: 18 maja 2020, o 19:38 7 lutego 2021, o 18:36 Masz poprostu to co my wszyscy...Ja tez znam mechanizmy i wogole teoria w jednym palcu a jednak nie akceptuje mojego stanu a to przynosi jeszcze większy lęk i troje dzieci muszę być dla nich a jestem żywym codzienność raz lepiej,raz za granica wiec obowiązki domowe i dzieci są na mojej zwariowałas pewnie odstawienie leku tak nie biorę żadnych ale jeżeli Twój psychiatra tak twierdzi tez to masz sto procent pewności czemu teraz jest tak miałam ataki paniki kilka razy dziennie a nawet tez nie pokazuje dzieciom ze tak złe się czuje choć wiem to czasem ledwo po domu chodzę EwaCh Zarejestrowany Użytkownik Posty: 16 Rejestracja: 12 sierpnia 2018, o 22:23 7 lutego 2021, o 20:19 Wczesniej ogarnialam raz lepiej raz gorzej- jak napisalas. Niestety nigdy bez lekow. Bez farmakologii nie dalabym rady nawet wyjsc z domu. Teraz jednak juz nie jest raz lepiej raz gorzej. Katja Dyżurny na forum Odważny VIP Posty: 1037 Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43 7 lutego 2021, o 21:15 Hej, moim zdaniem Ty zbyt mocno się nastawiasz, że pomogą Ci leki, psycholog, zakład psychiatrayczny a nie widzisz, że tak naprawdę to Ty sama musisz sobie pomóć. Zobacz tyle lat na lekach, na wsparciu psychologicznym i gdzie jesteś? Dalej w lękach, obawach, w poczuciu beznadzieji bo wciąż ulegasz lękowej iluzji. Problemy które opisujesz np. z synem ma wiele kobiet, mój brat też sprawiał kłopoty wychowawcze ( a mama też była z ojcem po rozwodznie ) i jakoś się to wszystko z czasem poukładało. I u Ciebie też się poukłada, nic nie trwa wiecznie. To tylko Twój zlękniony umysł podpowiada Ci, że nic już nie ma sensu. Ja wczoraj obudziłam się po całej nocy jakiś koszmarów, bólu brzucha, że aż mi się słabo robiło, trzesiawka, spocona, jakieś odrealnienie, a pomimo tego wstałam zrobiłam sobie rumianku obejrzałam coś w telewizji, pogadałam z facetem i złe wrażenie poranka gdzieś znikło, bo się mu nie poddałam, bo nie uwierżyłam w iluzję zagrożenia. Dziś przychodzi mi to już łatwiej, ale był czas, że objawy somatyczne i twowarzyszące im myśli przytłaczały mnie do tego stopnia, że wydawało mi się niemożliwym żeby temu nie ulegać. I szło mi na początku tak, że wydawało się, że to nie ma sensu, ale w którymś momencie każda determinacja daje w końcu efekt. Odpowiedz sobie na pytanie czy chcesz odzyskać swoje życie, czy chcesz dalej tkwić w iluzji beznadzieji? Jeżeli chcesz odzyskać to czas najwyższy wziąć odpowiedzialność za swoje życie. Nie oglądać się na panią psycholog, leki tylko zacząć sama działać, bo wbrew temu co Ci się wydaję Ty jesteś silniejsza niż to nerwicowe gówno, które czerpie z Ciebie energie, bo to Ty utrzymujesz ten stan wiarą w iluzję. Zastanów się przez chwilę czego tak naprawdę się boisz, tak naprawdę boisz się emocji. Boisz się emocji które towarzyszą wizytą mamy, boisz się emocji związanych z wybrykami syna, lęk przed życiem to tak naprawdę lęk przed emocjami. Więc aby przestać się bać życia trzeba najpierw zaakceptować naturę życia, zaakceptować to, że masz emocje, że będą Ci one towarzyszyć, że nie jesteś cyborgiem tylko człowiekiem, będziesz czasem płakać, ciepieć, czuć się podle. To przez brak zgody na negatywne emocje, przez nieumijętność właściwego ich przeżywania tworzą się problemy lękowe, więc zaakceptuj swój lęk i zrozum, że to co się z Tobą dzieje, to "tylko" emocje które manifestują się w ciele w postaci objawów somatycznych ( ataki paniki, biegunka itd ). Żeby wyjść z zaburzeń lękowy trzeba zrozumieć czym są emocje, jak się manifestują w ciele, trzeba zrozumieć, że te wszystkie myśli które towarzyszą Ci teraz w głowie są bezsensowną paplaniną która nijak się ma do rzeczywistości. To tylko "wymysły" Twojego mózgu który musi jakoś tłumaczyć to co oduwasz. EwaCh Zarejestrowany Użytkownik Posty: 16 Rejestracja: 12 sierpnia 2018, o 22:23 8 lutego 2021, o 08:41 Dziękuje za odpowiedz. Daje do myslenia. Nie jest to jednak do konca tak jak piszesz ale szanuje kazde slowo. Psychologow srednio uznaje za skutecznych, nie bywam, lecze sie u psychiatrow. W rym momencie prowadzi mnie psychiatra z tytulem dr z Instututu na Sobieskiego. To nie jest tak,ze nie chce sobie pomoc. Jednak 15 lat nie leze na podlodze zwijajac sie z bolu i przerazenia tylko zyje i to nawet dosc ok zyje. Ostatni rok to katastrofa. Uwierz mi,ze gdybym wiedziala jak sobie poradzic, jak dzialac bez lekow to bym to zrobila. Niestety nawet lekarze twierdza,ze moja nerwica lękowa jest tak zawansowana,ze bez leków nie moge funkcjonowac. Kurde chcialabym. Ps. Ciezko w paru zdaniach opisac swoje zycie:) ps. Dziekuje za slowa ,ze nic nie trwa wiecznie- na to licze. Tove Odważny i aktywny forumowicz Posty: 592 Rejestracja: 30 stycznia 2016, o 14:55 8 lutego 2021, o 11:04 Pamiętam moją pierwszą wizytę u psychologa pan powiedział że mam tak silne lęki że bez leków nie dam rady że będę się męczyć że lepiej wziąć i mieć z głowy. Pamiętam moją pierwszą wizytę u psychologa pan powiedział że mam tak silne lęki że bez leków nie dam rady że będę się męczyć że lepiej wziąć i mieć z głowy Już trochę czytałam tutaj Forum i niedokońca pasowało mi to co mówił. Już trochę czytałam tutaj Forum i niedokońca pasowało mi to co mówil. postanowiłam że spróbuję na początek bez leków czytałam Forum słuchałam nagrań i rozmawiałam z ludźmi tutaj było raz lepiej raz gorzej ale z perspektywy czasu cały czas działo się coś na plus to z moją nerwicą . uczyłam się siebie skąd w ogóle wzięło się u mnie zaburzenia i jak sobie z nim radzić . To był proces przyszedł też taki moment w którym ty pisałaś że miałam już dość straciłam nadzieję że sobie poradzę chciałam po prostu umrzeć i przestać się męczyć. To był proces przyszedł też taki moment w którym ty pisałaś że miałam już dość straciłam nadzieję że sobie poradzę chciałam po prostu umrzeć i przestać się męczyć I to był właśnie przełomowy moment bo skoro było mi już wszystko jedno i nie miałam nic do stracenia to zaczęłam po prostu żyć Everything will be ok in the end. If it’s not ok, It’s not the end. Ed Sheeran EwaCh Zarejestrowany Użytkownik Posty: 16 Rejestracja: 12 sierpnia 2018, o 22:23 8 lutego 2021, o 12:20 dlatego tez postanowilam rozmawiac z ludzmi na tym forum. By piszukac czegos innego co mi nie powie lekarz. Cholernie chce walczyc. Dla dzieci glownie Katja Dyżurny na forum Odważny VIP Posty: 1037 Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43 8 lutego 2021, o 12:38 EwaCh pisze: ↑8 lutego 2021, o 08:41 Niestety nawet lekarze twierdza,ze moja nerwica lękowa jest tak zawansowana,ze bez leków nie moge funkcjonowac. Kurde chcialabym. Ja jakiś czas temu od psychiatry w najgorszym chyba momencie mojego życia usłyszałam, że bez leków nie dam rady, nie ma takiej opcji. Dałam radę. I Ty też nie musiałaś tych leków brać tyle lat bo to jest właśnie droga do tego, że bez leków nie możesz już funkcjonować. Ja nie chcę tutaj krytykować lekarzy, ale ostatnio dużo miałam do czynienia i widzę jakie jest podejście większości tj. nie leczyć rzeczywiście, tylko dać coś co jak się uda to zamaskuje objawy, a z jakim skutkiem to będzie dla pacjenta to już nie ich problem. I to nie mam na myśli byle jakich lekarzy, bo chodziłam do najlepszych. Ja nie twierdze, że Ty te wszystkie lata lażałaś na ziemi i płakałaś, tylko, że przez te wszystkie lata nie byłaś widocznie właściwie prowadzona. Sądząc po wpisach sama nie pracujesz nad wyjściem z zaburzenia, tylko po prostu starasz się żyć, działać ( i to jest ok, ale czasem bez zrozumienia mechanizmów się nie da ) jak jest w miarę ok, natomiast w trudnych chwilach całkowicie się pogrążasz w iluzji lękowej, która stanowi temat zastępczy dla Twoich prawdziwych problemów. Z psychologiem nie pracujesz, bo ich nie uznajesz? Pytanie dlaczego? Bo nie przepisują leków? Rozumiem, że nie zawsze trafia się na tych odpowiednich, ale obecnie w necie można znaleźć jakiś polecanych albo samemu pracować, natomiast Ty bierzesz leki i utwierdzasz się w przekonaniu, że u Ciebie to już tylko dobrać odpowiednią dawkę. Ja rozumiem brac leki wspomagajaco przez jakiś czas, ale funkcjonować tylko dzięki nim tyle czasu to w moim przekonaniu błędna droga. Rozmawiam ostatnio z pewną osobą młoda dziewczyna z zaburzeniami lękowymi, nie jakimiś mocno rozbudowanymi a jej psycholog już ją wysyła po leki ( chociaż bierze już jedne ), bo tak jest łatwiej, szybko będzie miała efekty i nic, że jak dziewczyna odstawia leki, to wraca wszystko ze podwójną mocą, bo ona nie ma pojęcia co się z nią dzieje i dlaczego. Biorąc leki czuje się lepiej, a psycholog w poczuciu dobrze wypełnionego zadania gada z nią o wszystkim tylko nie o zaburzeniach lękowych. Aniaaa87 Zarejestrowany Użytkownik Posty: 289 Rejestracja: 18 maja 2020, o 19:38 8 lutego 2021, o 18:14 Katja pisze: ↑8 lutego 2021, o 12:38EwaCh pisze: ↑8 lutego 2021, o 08:41 Niestety nawet lekarze twierdza,ze moja nerwica lękowa jest tak zawansowana,ze bez leków nie moge funkcjonowac. Kurde chcialabym. Ja jakiś czas temu od psychiatry w najgorszym chyba momencie mojego życia usłyszałam, że bez leków nie dam rady, nie ma takiej opcji. Dałam radę. I Ty też nie musiałaś tych leków brać tyle lat bo to jest właśnie droga do tego, że bez leków nie możesz już funkcjonować. Ja nie chcę tutaj krytykować lekarzy, ale ostatnio dużo miałam do czynienia i widzę jakie jest podejście większości tj. nie leczyć rzeczywiście, tylko dać coś co jak się uda to zamaskuje objawy, a z jakim skutkiem to będzie dla pacjenta to już nie ich problem. I to nie mam na myśli byle jakich lekarzy, bo chodziłam do najlepszych. Ja nie twierdze, że Ty te wszystkie lata lażałaś na ziemi i płakałaś, tylko, że przez te wszystkie lata nie byłaś widocznie właściwie prowadzona. Sądząc po wpisach sama nie pracujesz nad wyjściem z zaburzenia, tylko po prostu starasz się żyć, działać ( i to jest ok, ale czasem bez zrozumienia mechanizmów się nie da ) jak jest w miarę ok, natomiast w trudnych chwilach całkowicie się pogrążasz w iluzji lękowej, która stanowi temat zastępczy dla Twoich prawdziwych problemów. Z psychologiem nie pracujesz, bo ich nie uznajesz? Pytanie dlaczego? Bo nie przepisują leków? Rozumiem, że nie zawsze trafia się na tych odpowiednich, ale obecnie w necie można znaleźć jakiś polecanych albo samemu pracować, natomiast Ty bierzesz leki i utwierdzasz się w przekonaniu, że u Ciebie to już tylko dobrać odpowiednią dawkę. Ja rozumiem brac leki wspomagajaco przez jakiś czas, ale funkcjonować tylko dzięki nim tyle czasu to w moim przekonaniu błędna droga. Rozmawiam ostatnio z pewną osobą młoda dziewczyna z zaburzeniami lękowymi, nie jakimiś mocno rozbudowanymi a jej psycholog już ją wysyła po leki ( chociaż bierze już jedne ), bo tak jest łatwiej, szybko będzie miała efekty i nic, że jak dziewczyna odstawia leki, to wraca wszystko ze podwójną mocą, bo ona nie ma pojęcia co się z nią dzieje i dlaczego. Biorąc leki czuje się lepiej, a psycholog w poczuciu dobrze wypełnionego zadania gada z nią o wszystkim tylko nie o zaburzeniach lękowych. Ja tez poszłam na pierwsza wizytę do psychiatry a ona do mnie i co chce pani leki? Po co się męczyć,dzieci to widza i życie rodzinne mówię ze nie chce narazie leków spróbuje bez..To ona mi na to ze ona nie pomoże w inny mi nie tłumaczyła mechanizmów lekowych,żadnych rad z forum się uczę i słucham chłopaków na jest lipa ale próbuje z całych sił EwaCh Zarejestrowany Użytkownik Posty: 16 Rejestracja: 12 sierpnia 2018, o 22:23 9 lutego 2021, o 01:27 Nie uznaje psychologow bo nie umiem sie zwierzac na zywo obcym oraz nie mam na to czasu. Nie pisalaM wsztstkiego o sobie ale prowadze firme i nam male dzieci. Kompletnie tego nie czuje:( niestety. Inna sprawa- czy nerwica lękowa to nie choroba? Choroba, choroby sie leczy. I tak, zgadzam sie,ze bylam beznadziejnie prowadzona. Nie powinnam brac tych lekow tak dlugo a juz na bank nie tych samych. Troche to moja wina, pomagaly to je bralam. Az przestaly bo za wiele zwalilo sie na raz. Teraz chce by zeszlo to z organizmu w miare lagodnie ale to nie koncert zyczen. Katja Dyżurny na forum Odważny VIP Posty: 1037 Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43 9 lutego 2021, o 12:36 EwaCh pisze: ↑9 lutego 2021, o 01:27 Nie uznaje psychologow bo nie umiem sie zwierzac na zywo obcym oraz nie mam na to czasu. Nie pisalaM wsztstkiego o sobie ale prowadze firme i nam male dzieci. Kompletnie tego nie czuje:( niestety. Inna sprawa- czy nerwica lękowa to nie choroba? Choroba, choroby sie leczy. I tak, zgadzam sie,ze bylam beznadziejnie prowadzona. Nie powinnam brac tych lekow tak dlugo a juz na bank nie tych samych. Troche to moja wina, pomagaly to je bralam. Az przestaly bo za wiele zwalilo sie na raz. Teraz chce by zeszlo to z organizmu w miare lagodnie ale to nie koncert zyczen. No to sama sobie odpowiedziałaś dlaczego jest jak jest. Nie maiałaś czasu na zrozumienie swojej psychiki i emocjonalnej strony więc brałaś leki jedynie maskujące problem. Każdy niemal psychiatra do którego pójdziesz da Ci po prostu leki i w lepszym przypadku wyślę jeszcze na terapię, a w gorszy uzna, że to załatwia sprawę. Terapia to jest proces często ciężki, żmudny, nie każdy terapeuta nadaję się do każdego przypadku, więc bywa i tak, że można usłyszeć "w pani przypadku to już tylko leki", ale wystarczy zajrzeć w dział wyzdrowiałem z nerwicy żeby się przekonać, że dzięki zrozumieniu mechanizmów działania i konsekwencji można z tego wyjść czy to dzięki własnej pracy czy z pomocą terapi, zwróć uwagę, że nie ma tam ani jednej osoby, która napisała, że pomogły jej trwale leki. Zaburzenie lękowe to jak sama nazwa wskazuję zaburzenie, a nie choroba i skutecznie "leczy się" je nie lekami, ale zmianą postawy, nawyków, reakcji, zrozumieniem swoich emocji. Dlaczego one przychodzą, jak działają, jak się z nimi obchodzić. Branie leków to jest działanie na zasadzie boję się tych wszystkim emocji, myśli, tego wszystkiego co jest we mnie i biorę coś żeby tego nie czuć. A co jak nagle poczujesz? Wtedy jest panika, bo nie umiesz się z tym obchodzić. Dlatego leki w mojej ocenie mogą wspomagać proces leczenia, a nie być leczeniem jako takim. Oczywiście czasem w jakiś przejściowych problemach u osób które nie mają jakiś rozbudowanych problemów zaburzeniowych mogą pomóc, bo wyciszą, uspokoją, stres minie i wszystko będzie ok, ale jeśli ktoś z różnych przyczyn ma głębsze problemy z emocjami to leki niczego nie rozwiążą. Gagent Zarejestrowany Użytkownik Posty: 12 Rejestracja: 19 września 2019, o 10:34 11 lutego 2021, o 20:48 Doskonale rozumiem co pani czuje i przez co musiała przejść. Sam walczę z lękami bardzo długi czas i zdaje sobie sprawę jak poważny jest to problem. Ma pani bardzo dużo obowiązków i kumulacja ich (co jest rzeczą oczywistą) wpłynęła na powyższy stan. Dodam tylko, że z mojego doświadczenia wiem, iż same leki nie wystarczą. Przyjmowałem wiele petard przeciwlękowych i to pomagało tylko okresowo. Przełomem dla mnie była zindywidualizowana pychoterapia nastawiona na leczenie złożonego zespołu stresu pourazowego w nurcie behawioralno-poznawczym. Napisała pani bardzo ważną rzecz: "Na moja mame za bardzi nie moge liczyc. Jak przyjdzie pomoc przy dziecku to zostawia mnie w gorszej psychicznej rozsypce. Wg mnie tam jest poczatek mojej nerwicy bo mama jest wyjatkowo toksyczna, bila mnie bardzo, obarczaka wszystkimi niepowodzeniami, ale nie chce wracac do tego co bylo w dziecinstwie." U mnie na przykład problemy z cPTSD zaczęły się w dzieciństwie i nasilały się z każdym rokiem. Moim zdaniem jest pani osobą z predyspozycjami żeby skutecznie sobie pomóc z tym zaburzeniem, ponieważ jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało posiada pani doświadczenie w obcowaniu z lękiem. Przez długi czas radziła sobie pani z firmą, opieką nad synem, poukładała życie małżeńskie itp. po mimo dużego natężenia lęku. To świadczy o wytrwałości i sile. Te cechy są kluczowe w terapii. Wnioski są proste TERAPIA. PS. Nie przejmuj się trawą ona nie wprowadziła w STAŁE poczucie lęku. Jest to raczej problem zastępczy. EwaCh Zarejestrowany Użytkownik Posty: 16 Rejestracja: 12 sierpnia 2018, o 22:23 12 lutego 2021, o 01:20 Gagent pisze: ↑11 lutego 2021, o 20:48 Doskonale rozumiem co pani czuje i przez co musiała przejść. Sam walczę z lękami bardzo długi czas i zdaje sobie sprawę jak poważny jest to problem. Ma pani bardzo dużo obowiązków i kumulacja ich (co jest rzeczą oczywistą) wpłynęła na powyższy stan. Dodam tylko, że z mojego doświadczenia wiem, iż same leki nie wystarczą. Przyjmowałem wiele petard przeciwlękowych i to pomagało tylko okresowo. Przełomem dla mnie była zindywidualizowana pychoterapia nastawiona na leczenie złożonego zespołu stresu pourazowego w nurcie behawioralno-poznawczym. Napisała pani bardzo ważną rzecz: "Na moja mame za bardzi nie moge liczyc. Jak przyjdzie pomoc przy dziecku to zostawia mnie w gorszej psychicznej rozsypce. Wg mnie tam jest poczatek mojej nerwicy bo mama jest wyjatkowo toksyczna, bila mnie bardzo, obarczaka wszystkimi niepowodzeniami, ale nie chce wracac do tego co bylo w dziecinstwie." U mnie na przykład problemy z cPTSD zaczęły się w dzieciństwie i nasilały się z każdym rokiem. Moim zdaniem jest pani osobą z predyspozycjami żeby skutecznie sobie pomóc z tym zaburzeniem, ponieważ jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało posiada pani doświadczenie w obcowaniu z lękiem. Przez długi czas radziła sobie pani z firmą, opieką nad synem, poukładała życie małżeńskie itp. po mimo dużego natężenia lęku. To świadczy o wytrwałości i sile. Te cechy są kluczowe w terapii. Wnioski są proste TERAPIA. PS. Nie przejmuj się trawą ona nie wprowadziła w STAŁE poczucie lęku. Jest to raczej problem zastępczy. Czy miał Pan terapie w Warszawie? Szukam dobrego miejsca. Sprawdzonego. Zarejestrowany Użytkownik Posty: 156 Rejestracja: 17 czerwca 2019, o 16:17 12 lutego 2021, o 12:08 EwaCh pisze: ↑7 lutego 2021, o 18:12 Dzien dobry. Nie wiem od czego zaczac. Mam 41 lat i mam juz dosyc. Nie chce mi sie zyc ale nie dla siebie ale dla dzieci. By sie nie meczyly ze mna. Nerwice lękowa mam juz dlugo. Od 15 lat przyjmowalam effectin w roznych dawkach. Bylo raz lepiej- raz gorzej ale jakos funkcjonowalam. Bylam w malzenstwie, z ktorego mam syna, 12 lat sprawiajacego spore problemy z nauka, bardzo nieporadnego z ZAspergera. W tamtym malzenstwie czulam sie slabo. Nie kochalam meza, żyliśmy na zasadzie instytucji majac odmienne zdanie na kazdy temat. Rozwod byl szybki,syna wychowujemy w systemie naprzemiennym co powoduje spore problemy bo zupelnie inaczej podchodzimy do wszystkiego a ja od 2ch lat nie poznalam partnerki mojego ex meza, z ktora moje dziecko spedza 2 tygodnie kazdego miesiaca. Jest mi z tym bardzo zle. Sama jestem szczesliwie zakochana. Mam fajnego meza,z ktorym jestem szczera i ktory mnie wspiera we wszystkim, mamy malutka coreczke. Wydawaloby sie sielanka. Niestety moja ciaza, porod przypadl na absurdalny czas pandemii. W tym czasie nasza firma zaczyna przynosic coraz mniejsze i mniejsze dochody. Nic nie mozemy z tym zrobic, oboje staramy sie ratowac co sie da i jakos zarabiac. Syn z pierwszego malzenstwa zaczyna sprawiac coraz wieksze problemy. Kadego dnia sa skargi od nauczycieli, kompletna olewka szkoly i ignorancja mnie. Do tego zaczyna mowic do mnie jak jego ojciec a moj ex maz. Rodze corke ( dzuecko bardzo chcial maż- ja nie bylam przekonana) , nie odnajduje sie w roli matki chociaz kocham corke nad zycie. Zle znosze fizycznie i psychicznie zarowno ciaze jak i czas po ciazy. Chce z calej sily, staram sie ale ataki paniki staja sie gorsze i gorsze. Juz nie mam nad nimi kontroli . Praktycznie cale dnie spedzam w domu bo pandemia bojac sie zarazenia ( kilka smierci na covid w rodzinie i bliskim otoczeniu) oraz majac lęk dlugofalowy oraz ataki. Maz nie moze mnie zostawic sama z malenstwem. Moja psychiatra postanawia zmienic mi leki. Po 15 latach przyjmowania effectinu (najczesciej 150, nawet podczas obu ciaz)) daje mi 4 dni na zejscie z niego ( dzien 75, nic, 75, nic) a na 5 dzien dostaje sertagen w 50 mg. Mam sie ratowac lorafenem (benzo). Dostalam po 1 mg lorafenu. Nigdy nie bralam benzo, balam sie tych lekow. Balam sie wszystkiego co uzaleznia ( bo mialam w mlodosci incydent z ziolem) nie majac pojecia jak bardzo uzaleznil mnie effectin:( . I tak sie ratuje od 6 dni kiedy przyjmuje ten Sertagen tym benzo ( biore pol badz 1 mg). Inaczej odlatuje. Od ponad tygodnia nie moge praktycznie wstac z lozka, mam biegunke, swiat mi wiruje, mam takie ataki, ze leze na dywanie i marze by umrzec. Marze by to juz sie skonczylo. Juz nie wierze w wyleczenie, w normalnosc. To boli. Maz dzwoni do lekarki i pani twierdzi,ze tak ma byc i radzi bym „ograniczAla aktywnosc”... A ja juz nie mam aktywnosci. Mam problem by usmiechnac sie do dzieci, by pojsc do lazienki. Marze by pojsc do szpitala psychiatrycznego by nie meczyc dzieci i meza. By nie musieli tego sie jak warzywo, nikonu niepotrzebne. Na moja mame za bardzi nie moge liczyc. Jak przyjdzie pomoc przy dziecku to zostawia mnie w gorszej psychicznej rozsypce. Wg mnie tam jest poczatek mojej nerwicy bo mama jest wyjatkowo toksyczna, bila mnie bardzo, obarczaka wszystkimi niepowodzeniami, ale nie chce wracac do tego co bylo w dziecinstwie. Doszlam do czegos zupelnie sama, mialam (mam bo moze to wroci) dobra prace u siebie, śliczny dom, fajne dzieci i meza ktorego kocham nade wszystko. Nie chce tego stracic. Dlaczego tak zareagowalam? Czy to objawy braku effectinu, ktory juz dzialam coraz slabiej czy tak przyjmuje sie nowy lek? Czy ja juz zwyczajnie oszalalam? Dodam,ze w tzw clubowej mlodosci mialam kontakt z narkotykami ( ziolo glownue) ale nie bralam tego jakos stalei nie wiecej niz znajomi, ktorzy nie maja tego typu problemow jak ja. Przestalam brac narko z dnia na dzien bo mi sie odwidzialo i nigdy nie wrocilam, bez zadnych przykrych objawow. Pomóżcie zanim bedzie za pozno Kochana wiem jak się czujesz i wspieram. Sama w najgorszym momencie poszłam do psychiatry ale po 5 m-cach odstawilam.. Uspokoiły mnie, pozwolily sie wyspać i otumanily.. Od 4 lat tkwię w zaburzeniu ale już bez leków.. A od roku działam z Victorem... I tak naprawdę się odkurzam.. Bo wcześniej to były analizy i wszystkie pierdolety.. Zrozum.. Że terapia u Ciebie jest najlepszą opcja... Zaufaj komuś skoro samej Ci teraz ciężko.. Ja szukałam do oporu aż w końcu znalazlam kogoś kto rozumie mnie i pomaga wydeptywac wspólną ścieżkę.. A nie powiem ze jest łatwo.. Z zaburzenia przez dobre emocje sie nie wychodzi Nie daje juz rady - do Forum Kobiet To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ... Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź Posty [ 4 ] 1 2018-02-18 00:33:30 Anika1995 Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2018-02-18 Posty: 1 Temat: Nie daje juz radyPisze do was, bo nie mam sie komu wyzalic. Jestem na skraju zalamania nerwowego, placze i wkurzam sie jednoczesnie.. Od pol roku spotykam sie z chlopakiem. Spotykam sie, bo ciezko to nazwac zwiazkiem. Facet ma wlasna firme przez co musi pracować ponad norme. Dla mnie jest to normalne, ze nie mamy zbytnio czasu na spotkania. Nie robie mu z tego powodu wyrzutow, jednakze boli mnie fakt ze potrafi sie nie odzywac nawet tydzień dopoki ja nie zrobie tego pierwsza. Wiem, ze to smieszne i dziecinne, ale chyba każda kobieta lubi dostac choc raz dziennie wiadomosc o tym ze druga osoba o niej myśli ? Tym bardziej, ze sie nie widzimy..mowilam mu o tym nie raz. Jednak za kazdym razem slysze ze jestem egoistka, ze nie moze tego wszystkiego zostawic. Mam taka paranoje, ze potrafie sie wkurzyc nawet o to ze polajkuje czyjes zdjecie a w tym czasie nie ma ochoty zapytac sie co u mnie. Doradzcie mi co mam robic, olac, zerwać ? Rozmowa nie wchodzi w gre, bo za kazdym razem gdy podejmuje ten temat ostro sie wkurza 2 Odpowiedź przez evalougo 2018-02-18 09:00:36 Ostatnio edytowany przez evalougo (2018-02-18 09:01:42) evalougo Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2017-12-03 Posty: 1,106 Wiek: Jeszcze nie trzydziestka ;) Odp: Nie daje juz rady To dopiero pół roku, a Ty prawie się załamujesz? Dobrze to nie wróży. Rozumiem nie wiszenie na telefonie z drugą połówka, ale tydzień nie odzywania się, nie wysyłania głupiego smsa z ,,co tam, jak tam" to już normalne- moim zdaniem- nie masz rację, trochę trudno nazwać to związkiem, kiedy nie możecie nawet normalnie pogadać, bo on się wkurza. Na tym właśnie polega problem z rajem. Nic tak nie przyciąga złego.,,Na końcu tęczy'' 3 Odpowiedź przez balin 2018-02-18 12:26:01 balin Ban na dubel konta Nieaktywny Zarejestrowany: 2017-05-11 Posty: 4,041 Odp: Nie daje juz radySyzyfowa praca. 4 Odpowiedź przez josz 2018-02-18 19:59:49 josz Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-12-14 Posty: 4,533 Odp: Nie daje juz rady Anika1995 napisał/a: Wiem, ze to smieszne i dziecinne, ale chyba każda kobieta lubi dostac choc raz dziennie wiadomosc o tym ze druga osoba o niej myśli ?Mam taka paranoje, ze potrafie sie wkurzyc nawet o to ze polajkuje czyjes zdjecie a w tym czasie nie ma ochoty zapytac sie co u sobie odpowiedziałaś; nie odzywa się do Ciebie, bo nie ma na to ochoty, ponieważ prawdopodobnie nie tęskni i raczej o Tobie nie myśli. Może i jest zapracowany, ale w końcu przychodzi do domu i jeżeli znaduje czas na jakąś aktywność w necie, to brak kontaktu z Tobą jest jego świadomym płakać, rozpaczać i robić mu wyrzuty, po prostu przyjmij to do widomości. Pozostaw inicjatywę po jego stronie i zastanów się, czy odpowiada Ci taka znajomość i sporadyczne spotkania (czy on je także inicjuje, czy tylko Ty?). Jeżeli taka sytuacja trwa już rok i nie widać postępu, to chyba oczywiste, że jemu odpowiada taka forma znajomości, "z doskoku", więc choćbyś rwała włosy z głowy, siłą, ani perswazją nie zmusisz go do większej aktywności, jesli jemu na tym nie zależy. Posty [ 4 ] Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź Zobacz popularne tematy : Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności © 2007-2021 Trafilam tu przegladajac strony z tematem DEPRESJA NERWICA. Nie moge sobie juz z tym poradzić i jestem z tym zupelnie sama od nikogo wsparcia, chwili rozmowy choćby odrbiny zrozumienia, kazdy mi wmawia ze to moje urojenia ze nic mi nie jest ze symuluje. .. Sa dni ze najlepej siedzial bym pod kocem w łóżku, nic mnie nie obchodzi, nie mam przyjaciól... Moj partner obwinia mnie o wszysrko wmawia. Wmawia mi rzeczy z ktorymi nigdy nie mialam nic wspolnego. A ja nie wiem dlaczego przyjmuje to do siebie a pozniej skutki wychodzą zawsze to odchoruje bardzo.... Boje sie wychodzic do ludzi, odczuwam ze kazdy na mnie patrzy i smieje sie bo przewaznie jestem w bardzo złym stanie... Ptrafie tez bez powodu plakac i tak moge dzień i noc nie wiem skad tyle lez . Przrpraszam za to moje pisanie bo chyba to nie trzyma sie razem,ale ja nie wiwm jak ujac moj bol cierpienie . Wiem i czuje to ze juz nie daje rady:(to paskudztwo ma nademna przewage....

nie daje juz rady